
Artykuł nosił tytuł: „Jeden chłopak. Jedna łopata . Jeden akt dobroci, który zmienił miasto”.
Burmistrz zaprosił Marcusa na imprezę lokalną i wręczył mu dyplom uznania. Ale Marcus tylko się uśmiechnął i powiedział: „Prawdziwym darem było zobaczenie, jak wielu ludzi się o niego troszczy, gdy zobaczyli, że ktoś inny troszczy się o nich pierwszy”.
Z czasem Klub Aniołów Śniegu rozszerzył się na sąsiednie miejscowości. Szkoły średnie zaczęły promować podobne programy. Pani Martin została honorową „Babcią Anioła Śniegu”, zawsze pierwszą, która przekazywała ciasteczka, szaliki i ręcznie robione czapki.
Marcus trzymał zegarek. Nie jako trofeum, ale jako ciche przypomnienie, że drobny gest – decyzja o trosce – może odbić się głośniej, niż kiedykolwiek sobie wyobrażał.
I każdej zimy od tamtej pory, gdy zaczyna padać śnieg, wciąż wstaje wcześnie. Nie dlatego, że mu kazano. Nie po pochwały. Ale dlatego, że gdzieś tam ktoś może potrzebować odrobiny pomocy. I dlatego, że nauczył się, że najprostsza życzliwość potrafi ogrzać nawet najzimniejsze dni.
