Kiedy moja synowa podała mi rolkę papieru toaletowego i powiedziała: „Będziesz musiała zapłacić za to, z czego skorzystasz – to nie jest darmowy hotel”, mrugnęłam, pewna, że źle zrozumiałam.
Przyjechałem tam, żeby zająć się wnukami, tak aby ona i mój syn mogli cieszyć się jednym z niewielu wieczorów poza domem — czymś, co zawsze robiłem chętnie i nie oczekując niczego w zamian.
Mój syn milczał, wyraźnie zaniepokojony, a ja tylko się uśmiechnęłam, sięgnęłam do torebki i podałam mu pieniądze. Nie chodziło o cenę, ale o zasadę. Tego wieczoru, jadąc do domu, nie mogłam się powstrzymać od refleksji, kiedy proste akty miłości stały się transakcją biznesową.
Wszystko się zmieniło, gdy wnuki wpadły mi w ramiona, krzycząc „Babciu!”. Ich śmiech i mocne uściski natychmiast ukoiły moją frustrację. Spędziliśmy wieczór piekąc ciasteczka, grając w gry i napełniając dom radością.
Przypomniało mi to, że bez względu na to, jak błahe czy złośliwe może być czyjeś zachowanie, miłość dzielona między dziadkami i wnuczętami może je znacznie przewyższyć. Zanim położyłem się spać, postanowiłem nie pozwolić, by gorycz zakorzeniła się w moim sercu.
