Zobaczyłem coś dziwnego na podłodze w moim domu i nawet nie zdawałem sobie sprawy, co to było. Leżało nieruchomo, jak kawałek jaskrawozielonej rośliny, oderwana część pnącza… albo może dziecięca zabawka, która spadła ze stołu.
Stanąłem nad nim, próbując zrozumieć, co to jest. Kształt był zbyt gładki, kolor zbyt jaskrawy, a te „rogi” po bokach wydawały się plastikowe.
Ale gdy tylko podszedłem bliżej, „to coś” nagle zadrżało. Zamarłem. A potem nagle się poruszyło i zaczęło pełzać.
Prawie krzyknęłam ze strachu. Stworzenie wyglądało tak dziwnie, jakby wyleciało prosto z filmu o Obcym.
Powoli przesuwał się po podłodze, a z jego ciała wystawały ciemne kolce — długie i cienkie, jakby specjalnie ostrzegały: „Nie dotykaj mnie”.
Kiedy dowiedziałem się, co to naprawdę było, byłem przerażony, ale na szczęście nic mi się nie stało.
