Dziewczynka dzwoni pod numer 911 i mówi: „To był mój tata i jego przyjaciel” — prawda doprowadza wszystkich do płaczu…

W zeszły wtorek. Miguel zabijał się w pracy z powodu stanu Saray. Chciałem tylko pomóc. Nagle otworzył oczy. „Czekaj. Nie sądzisz chyba, że ​​rozważam wszystkie możliwości” – powiedział spokojnie oficer José López. Lekarze muszą dokładnie wiedzieć, co ostatnio jadła Liliana. Raimundo potarł czoło. Przyniosłem im artykuły spożywcze, podstawowe produkty, zwłaszcza: bolillos (bułki), masło orzechowe, owoce, które miały zniknąć z półek. A, i kilka tych gotowych dań z działu spożywczego.

Zrobił coś specjalnie dla Liliany. Tylko ciasto z masłem orzechowym i bananem. To było jej ulubione. Głos Raimunda się załamał. Panie oficerze. Nigdy bym tej dziewczyny nie skrzywdził. Musimy też wiedzieć, co z pańskim domem. Był pan tam ostatnio, zawahał się Raimundo. Tak, kilka razy. Miguel prosił mnie, żebym sprawdził zlew w kuchni. Zatykał się, a nie stać go na hydraulika. Jego wyraz twarzy pociemniał. To miejsce nie nadaje się dla rodziny. Właściciel, Lorenzo Jiménez, nigdy niczego nie naprawia.

Widziałam wilgotne plamy na suficie i dziwny zapach w łazience. Funkcjonariusz López robił notatki. Czy zechciałaby pani przyjść do szpitala? Lekarze mogą mieć pytania. W Szpitalu Ogólnym Pinos Verdes Emma Martínez była z Lilianą, podczas gdy jej rodzice rozmawiali z dr Eleną Cruz na korytarzu. Dziewczynka kolorowała obrazek przedstawiający dom otoczony kwiatami. „Jest piękny, Lilianno” – skomentowała Emma. „To twój dom”. Liliana pokręciła głową. „To nie jest dom, jaki chciałabym mieć, z ogrodem dla mamy i dużą kuchnią, żeby tata nie musiał tak ciężko pracować”.

Serce Emmy zamarło. „Podoba ci się teraz twój dom?” Liliana wzruszyła ramionami. „W porządku” – powiedziała. „Ale woda ma dziwny smak, a pod zlewem czasami gnieżdżą się jakieś robaki. Tata próbuje wszystko naprawiać, ale zawsze jest taki zmęczony”. Emma zanotowała to sobie w pamięci. „A pan Raimundo jest przyjacielem taty”. Liliana skinęła głową. „Czasami przynosi nam jedzenie. Wydaje dziwne głosy, kiedy czyta mi bajki”. Jej twarz się zachmurzyła. „Ale po tym, jak upiekł mi to ciasto, strasznie bolał mnie brzuch”.

Spojrzała na Emmę zaniepokojonym wzrokiem. „Dlatego wszyscy o niego pytają. Wpakowałam go w kłopoty”. Zanim Emma zdążyła odpowiedzieć, wszedł dr Cruz z poważnym wyrazem twarzy. „Mamy wyniki USG”. Trzymała zdjęcia w dłoniach, zwracając się do Miguela i Sarai. Jej wyraz twarzy był poważny, ale nie alarmujący. „Wykryliśmy znaczny stan zapalny w przewodzie pokarmowym Liliany” – wyjaśniła, wskazując na obszary na skanie. „Są też dowody na to, co może być infekcją pasożytniczą”.

„Pasożyty” – wykrzyknęła Saray, opierając się o Miguela. „Jak on mógł mieć pasożyty?” „Jest kilka możliwości” – odpowiedział lekarz. Najczęstszymi źródłami są zanieczyszczona woda lub żywność. Przeprowadzamy bardziej szczegółowe badania, aby dokładnie określić, z czym mamy do czynienia”. Twarz Miguela zbladła. „Nasze mieszkanie. Z hydrauliką jest źle od miesięcy. Właściciel wciąż obiecuje, że to naprawi”. Jego głos zniżył się do szeptu. „Powinienem był bardziej nalegać. Powinienem był zrobić więcej”. Dr Cruz położył mu uspokajająco dłoń na ramieniu. „Panie Ramirez, proszę się nie obwiniać”.

Skupmy się na powrocie Liliany do zdrowia. Właśnie w tym momencie przybył oficer López z Raimundo Castro. Sarí natychmiast wstała, by go powitać. Raimundo, dziękuję za przybycie. Spojrzał z niepokojem w stronę pokoju Liliany. „Jak się czuje? Myślisz, że to mogą być pasożyty?” – wyjaśnił Miguel napiętym głosem. „Z zanieczyszczonej wody lub jedzenia”. Oczy Raimunda rozszerzyły się. „Zlew. Mówiłem ci, że ten odpływ jest nie tak. Lorenzo Jiménez musi zostać zgłoszony do władz mieszkaniowych”. W trakcie rozmowy z pokoju Liliany wyszła Emma Martínez, a za nią pielęgniarka niosła małą szklankę leku dla dziewczynki.

„Panie Castro” – powiedziała Emma Martinez, wyciągając rękę. „Jestem Emma Martinez z opieki społecznej. Chciałabym zadać panu kilka pytań na temat pańskich ostatnich wizyt w domu Ramirezów”. Raimundo skinął głową, choć w jego oczach malowała się nerwowość. „Oczywiście, wszystko, żeby pomóc Lilianie”. W cichym kącie poczekalni Emma przesłuchiwała go, podczas gdy funkcjonariusz José López słuchał. „Liliana wspominała, że ​​jej objawy nasiliły się po zjedzeniu ciasta, które pan dla niej upiekł” – stwierdziła Emma neutralnym tonem.

Raimundo szczerze skinął głową. Masło orzechowe z bananem. Przyniosłem jedzenie ze sklepu, w którym pracuję. Wszystko było świeże, przysięgam. A woda, której używała? Raimundo wątpił w kran. Ale teraz, kiedy o tym wspomniałeś, rzeczywiście wyglądała na trochę mętną. Pomyślałem, że to może powietrze w rurach. W międzyczasie dr Elena Cruz wyjaśniła rodzicom Liliany plan leczenia. Natychmiast zaczniemy podawać jej leki odrobaczające. Będzie musiała zostać w szpitalu przez kilka dni na obserwacji, żeby upewnić się, że jest dobrze nawodniona.

Sari załamała ręce. „Nie stać nas już na te koszty. Nie myślmy o tym teraz” – przerwał jej delikatnie lekarz. „Są programy, które mogą pomóc. Emma może im pomóc z wnioskami”. Na korytarzu Liliana opowiadała pielęgniarce Jessice Flores o swojej ulubionej kreskówce, gdy na oddział pediatryczny wszedł wysoki mężczyzna w drogim garniturze z obrzydzeniem w oczach. To był Lorenzo Jiménez, właściciel domu rodziny Ramírezów. „Gdzie jest oficer López?” – zapytał na dyżurce pielęgniarskiej.

Rozumiem, że zadawał pan pytania o moją nieruchomość przy ulicy Arce. Głos właściciela rozbrzmiał echem w korytarzu, zmuszając innych pacjentów i odwiedzających do odwrócenia się. Funkcjonariusz López przeprosił Raimundo za rozmowę i podszedł do Jiméneza. „Panie Jiménez, porozmawiajmy o tym prywatnie”. Jiménez skrzyżował ramiona. „Nie ma o czym rozmawiać. Moje nieruchomości spełniają wszystkie wymogi prawne. Więc nie będzie pan miał żadnych problemów, jeśli Ministerstwo Zdrowia przeprowadzi kontrolę” – odpowiedział spokojnie funkcjonariusz.

Gdy dwaj mężczyźni odeszli, Raimundo obserwował ich z narastającą złością. Widział na własne oczy warunki, w jakich żyli Ramírezowie, i wiedział, że Jiménez słynął z zaniedbań w remontach. Liliana słyszała podniesione głosy w swoim pokoju. Mocniej ścisnęła pluszowego misia, zastanawiając się, czy to wszystko jej wina. Chciała tylko, żeby ktoś pomógł jej przestać boleć brzuszek. Teraz wszyscy wydawali się zdenerwowani, a ona nie rozumiała dlaczego. Następnego ranka promienie słońca wpadały przez żaluzje w pokoju Liliany, rzucając ciepłe wzory na jej łóżko.

Spała niespokojnie; leki utrzymywały ją w stanie senności, ale jednocześnie sprawiały, że czuła się nieswojo. Sari spędziła noc na krześle obok niej, zapominając o własnym bólu z troski o córkę. Miguel przyszedł z dwiema szklankami kawy, z cieniami pod oczami, które miał po kilku godzinach spędzonych na komisariacie, odpowiadając na pytania o warunki życia, a potem wrócił do mieszkania, żeby zabrać kilka rzeczy Liliany. „Jak się czuje nasza dzielna dziewczynka dziś rano?” – zapytał, odstawiając kawę i delikatnie odgarniając włosy z czoła córki.

„Lek smakuje okropnie” – powiedziała Liliana, krzywiąc się. „Ale pielęgniarka Jessica mówi, że zwalcza te paskudne bakterie w moim brzuchu”. Dr Cruz przybył w towarzystwie Emmy Martínez i nowej osoby, inspektora sanitarnego o nazwisku Tomás Granado. „Panie i pani Ramírez” – zaczął lekarz. „Potwierdziliśmy, że Liliana ma infekcję pasożytniczą wywołaną przez pewien rodzaj robaka jelitowego. Zwykle można się nią zarazić przez skażoną wodę lub glebę”. „Odwiedziłem wasze mieszkanie dziś rano” – powiedział Tomás Granado z poważnym wyrazem twarzy.

Znalazłem znaczną czarną pleśń na ścianach łazienki i ślady cofnięcia się ścieków, które zanieczyściły ich system wodociągowy. Saraí zakryła usta. „Mój Boże, wszyscy piliśmy tę wodę. To wyjaśnia, dlaczego objawy Liliany stały się tak poważne po tym torcie” – dodał dr Cruz. „Kulillo wchłonęło skażoną wodę, powodując większe stężenie pasożytów. Zleciliśmy panu Lorenzo Jiménezowi natychmiastowe usunięcie tych usterek” – kontynuował Tomás Granado.

Budynek został tymczasowo zamknięty do czasu przeprowadzenia remontu. Twarz Miguela Ramíreza posmutniała. Zamknięte, ale dokąd pójdziemy? Ledwo dajemy radę opłacić czynsz. Emma Martínez wystąpiła naprzód. Właśnie tu mogę pomóc. Jest program mieszkań awaryjnych dla rodzin w kryzysie. Możemy zapewnić ci tymczasowe zakwaterowanie, dopóki nie znajdziesz czegoś stałego. Podczas omawiania opcji, ich uwagę przykuło zamieszanie na korytarzu. Raimundo Castro przybył z kilkoma kolegami z Popular Market, wszyscy niosąc torby.

„Przepraszam, że przeszkadzam” – powiedział nieśmiało Raimundo, ale wieść się rozeszła i cóż, chcieliśmy pomóc. Zaczął rozpakowywać torby: czyste ubrania dla Liliany, artykuły higieniczne, kilka prostych zabawek i karty podarunkowe do lokalnych restauracji. Kierownik sklepu je podarował, wyjaśnił Raimundo. I wszyscy zebraliśmy pieniądze na pokój hotelowy, na wypadek gdyby potrzebowali. Tylko do czasu, aż znajdą coś lepszego. Łzy napłynęły do ​​oczu Saraí Ramírez. Raimundo, nie wiem, co powiedzieć. Liliana usiadła na łóżku, z szeroko otwartymi oczami ze zdumienia.

„To znaczy, że to nie ciasto mnie rozchorowało, że to nie wina pana Raimundo”. Doktor Elena Cruz usiadła na brzegu łóżka. „Nie, kochanie, ciasto nie było problemem. To woda w twoim domu zawierała niebezpieczne zarazki. Ale lekarstwo działa i wkrótce poczujesz się lepiej. Więc nie narobiłam panu Raimundo kłopotów” – zapytała Liliana z niepokojem. „Ani trochę, a wcale nie” – zapewnił ją funkcjonariusz José López od progu.

Właściwie pan Raimundo pomógł nam ustalić, co cię bolało”. Ulga przemknęła przez twarz Liliany. „To wspaniale, bo robi najlepsze ciasta z masłem orzechowym”. Dorośli roześmiali się, w końcu rozładowując napięcie. Na korytarzu funkcjonariusz Lopez poinformował Emmę o sytuacji z Jimenezem. Dostał mandat za liczne naruszenia przepisów. Okazuje się, że Ramirezowie nie byli jedynymi lokatorami mieszkającymi w niebezpiecznych warunkach. Czy zostaną postawione zarzuty karne?

Emma zapytała cicho. Prokuratura bada sprawę – odpowiedział funkcjonariusz. – Tak czy inaczej, ta rodzina potrzebuje bezpiecznego miejsca do życia. Podczas rozmowy pani Villegas, nauczycielka Liliany, przyszła z ręcznie robioną kartką podpisaną przez wszystkich swoich kolegów z klasy. Za nią szło kilku członków społeczności, każdy z nich przyniósł coś, co mógłby pomóc. Miguel obserwował ich z progu pokoju córki, przytłoczony odzewem. Przez lata samotnie dźwigał ciężar trudności swojej rodziny, zbyt dumny, by prosić o pomoc.

Teraz, widząc, jak jej społeczność jednoczy się wokół nich, poczuła coś, czego nie doświadczyła od dawna: nadzieję. Trzy dni później Liliana siedziała na szpitalnym łóżku, odzyskując rumieńce na policzkach. Obrzęk brzucha zaczął ustępować, a dr Cruz był zadowolony z jej postępów. Na parapecie wisiała niewielka kolekcja pluszaków, książek i rysunków jej kolegów, przypominając im, że o niej nie zapomniano. „Jak się dzisiaj czujesz, Liliana?” – pytał lekarz podczas porannego obchodu.

„Lepiej” – odpowiedziała, przytulając swojego ulubionego misia. „Brzuszek już mnie tak nie boli, ale mam dość leżenia w łóżku przez cały dzień. Mam dobrą wiadomość. Jeśli jutro twoje wyniki badań wyjdą dobrze, będziesz mogła wrócić do domu”. Uśmiech Liliany zniknął. „Ale my już nie mamy domu, prawda?” Dr Cruz wymienił spojrzenia z Sarą, która siedziała w kącie i robiła na drutach – hobby, które odnalazła po długich godzinach oczekiwania w szpitalu.

„Twoi rodzice ciężko nad tym pracują” – powiedział łagodnie lekarz. „Dlaczego im pani nie powie, pani Ramirez?” Saray odłożyła robótkę i podeszła do łóżka. „Mamy gdzie się zatrzymać, kochanie. To małe mieszkanie nad garażem pani Villegas, pamiętasz? Wypożycza nam je, dopóki nie znajdziemy czegoś na stałe. I czy zmieści się tam moje łóżko i wszystkie moje książki?” – zapytała Liliana, marszcząc brwi z zaniepokojeniem. „Poradzimy sobie” – obiecała Saray.

I wiesz co? Jest tam mały ogródek, w którym możesz mi pomóc sadzić kwiaty. Potem pojawił się Miguel Ramírez w czystej koszuli, wyglądający na bardziej wypoczętego niż od kilku dni. Towarzyszyła mu Emma Martínez, niosąc teczkę z dokumentami. „Zgadnij, kto właśnie dostał nową pracę” – oznajmił Miguel z uśmiechem, który po raz pierwszy od tygodni sięgnął jego oczu. Liliana entuzjastycznie klaskała. „Raimundo wypowiadał się o mnie w supermarkecie bardzo dobrze. Zaczynam w przyszłym tygodniu jako zastępca kierownika. Jedna praca, lepsze godziny pracy” – spojrzał znacząco na Saray – „ubezpieczenie zdrowotne dla nas wszystkich”.

Emma otworzyła teczkę. Mam jeszcze dobre wieści. Zostali zatwierdzeni do pomocy medycznej w nagłych wypadkach. Pokryje to większość kosztów leczenia Liliany i pomoże w leczeniu Saraí przez następne sześć miesięcy. Oczy Saraí napełniły się łzami. „Nie wiem, jak ci dziękować. Czy jest coś jeszcze?” – zapytał Miguel, siadając na brzegu łóżka córki. „Pamiętasz, jak zadzwoniłaś pod 911, bo myślałaś, że tata i jego przyjaciel cię rozchorowali?”. Liana poważnie skinęła głową.

Cóż, w pewnym sensie twój telefon pomógł wielu osobom. Inspektorzy sprawdzili wszystkie budynki Lorenza Jiméneza i odkryli, że wiele rodzin żyje w zanieczyszczonej wodzie i niebezpiecznych warunkach. Jak my, zapytała Liliana. Tak, jak my. Ale ponieważ miałeś odwagę poprosić o pomoc, te rodziny również otrzymują wsparcie. Na zewnątrz pokoju funkcjonariusz José López był z Raimundo i obserwował rodzinę przez okno. „Jiménezowi postawiono poważne zarzuty”, powiedział cicho funkcjonariusz.

Naruszenia przepisów mieszkaniowych, zaniedbania, a nawet oszustwa czynszowe w nieruchomościach przeznaczonych do wyburzenia. Raimundo pokręcił głową. „Powinienem był to zgłosić lata temu. Wiedziałem, że to nie jest odpowiednie miejsce. Zrobiłeś, co mogłeś” – uspokoił go funkcjonariusz. „Przyniosłeś im jedzenie, próbowałeś naprawić sytuację. Nie każdy by się na to zdobył”. W szpitalnej stołówce odbywało się spotkanie mieszkańców. Nauczyciel Villegas, ojciec Tomás, kierownik Popular Market, i kilku sąsiadów zebrało się, aby omówić trwałe rozwiązania dla rodziny Ramírez i innych przesiedlonych lokatorów.

„Kościół ma pustą plebanię” – zasugerował ojciec Tomás. Wymaga remontu, ale tymczasowo mogłaby pomieścić dwie rodziny. Mercado Popular może co tydzień przekazywać artykuły spożywcze, dodał kierownik. Firma budowlana mojego męża może pomóc w remoncie, zaproponowała Carolina Vega, być może ze zniżką. Podczas gdy wymieniali się pomysłami, Emma dołączyła do nich, dzieląc się swoim doświadczeniem zawodowym i okazując współczucie grupie. Razem zaczęli tworzyć sieć wsparcia, której od dawna brakowało w Pinos Verdes. Wróciwszy do pokoju, dr Elena Cruz z satysfakcją zapoznała się z najnowszymi wynikami.

„Leczenie działa cuda. ​​Liliana jest wojowniczką, tak jak jej matka” – powiedział Miguel, ściskając dłoń Saraí. Liliana spojrzała na rodziców, a potem na zgromadzenie społeczności widoczne przez okna stołówki na dziedzińcu. „Czy wszyscy ci ludzie są tam dla mnie?” – zapytała ze zdumieniem. „Są tam, bo w Pinos Verdes dbamy o siebie nawzajem” – wyjaśniła Saraí. Po prostu na chwilę o tym zapomnieliśmy. Tydzień później rodzina Ramírezów stała w drzwiach swojego nowego tymczasowego domu nad garażem nauczyciela Villegasa.

Przestrzeń była mała, ale czysta, ze świeżo pomalowanymi ścianami i oknami, które wpuszczały popołudniowe światło. Ktoś postawił wazon z polnymi kwiatami na małym stole w jadalni i powiesił w salonie ręcznie wykonany napis z napisem „Witamy w domu”. To jak małe gniazdko, skomentowała Saray, lustrując przestrzeń wdzięcznym wzrokiem. Liliana zwiedzała przestrzeń z ostrożnym podekscytowaniem, wciąż poruszając się powoli, podczas gdy jej ciało wciąż się goiło. „Patrz, mamusiu, mam miejsce przy oknie”, zawołała z małej sypialni, którą miała zająć.

Miguel zostawił kilka pudeł, które udało im się uratować z zabitego deskami mieszkania. Większość ich rzeczy została uszkodzona przez trzęsienie ziemi lub nie nadawała się do przechowywania. Zaczynanie od nowa wydawało się przytłaczające, ale też w jakiś sposób wyzwalające. Nauczycielka Villegas pojawiła się w drzwiach z naczyniem do zapiekania w dłoniach. „Obiad jest gotowy, kiedy tylko zechcesz. Nie musisz gotować pierwszego wieczoru. Nancy, i tak już za dużo narozrabiałaś” – zaczęła Saray. „Bzdura” – przerwała jej nauczycielka Villegas.

Zrobiłbyś to samo dla mnie. Spojrzała na Lilianę z dumnym nauczycielskim uśmiechem. Jak się dzisiaj czujesz, moja dzielna uczennico? Dr Cruz mówi, że z każdym dniem czuję się lepiej – oznajmiła Liliana. – Mogę wrócić do szkoły w przyszłym tygodniu, jeśli będę dalej brać leki. Twoje ławka na ciebie czeka – zapewniła ją pani Villegas – a klasa nie może się doczekać, żeby cię zobaczyć. Po wyjściu nauczycielki rodzina zaczęła się urządzać. Kiedy Miguel rozpakowywał się w kuchni, znalazł list ukryty wśród naczyń, których nie rozpoznał.

To Raimundo’s. Saray, Liliana, chodźcie to zobaczyć. Zawołał. Rodzina zebrała się wokół stołu, gdy Miguel czytał na głos: „Droga rodzino Ramírez, te dania należały do ​​mojej zmarłej żony Cataliny. Zawsze mawiała: »Dobre jedzenie smakuje lepiej na ładnych talerzach«. Trzymałem je schowane przez lata, czekając na odpowiedni moment, by przekazać je komuś innemu. Nie mogę sobie wyobrazić rodziny, która bardziej by na to zasługiwała. Mam wam więcej do powiedzenia, ale mogą poczekać, aż się zadomowicie”.

Wiedz tylko, że czasami najtrudniejsze chwile w życiu prowadzą nas tam, gdzie powinniśmy być. Twój przyjaciel Reimundo. Jak myślisz, co ma na myśli, mówiąc, że ma nam jeszcze coś do powiedzenia? – zastanawiała się Saray. Miguel pokręcił głową. Nie mam pojęcia, ale ostatnio Reimundo jest pełen niespodzianek. Następnego ranka Emma Martínez przyniosła kolejne wieści. Państwo Ramírez zaprosili ją na kawę podaną w delikatnych, niebieskich porcelanowych filiżankach Reimundo.

„Mam wieści o Jimenezie” – zaczęła Emma. „Zgodził się na ugodę ze wszystkimi lokatorami, których to dotyczy. Nie będzie to fortuna, ale powinno pomóc im wpłacić kaucję za nowe mieszkanie, kiedy będą gotowi”. „Nie spodziewałem się tego” – powiedział Miguel. „Myślałem, że będzie się sprzeciwiał. Najwyraźniej jego sytuacja nie była jedynym wykrytym naruszeniem” – wyjaśniła Emma. Departament zdrowia stwierdził podobne problemy we wszystkich sześciu należących do niego nieruchomościach. Grożą mu wysokie grzywny i możliwe zarzuty karne. Podczas omawiania konsekwencji, pukanie do drzwi ujawniło Raimundo, który wyglądał na wyjątkowo zdenerwowanego.

„Przepraszam, że przeszkadzam” – powiedział – „ale muszę ci coś pokazać”. Jeśli masz ochotę na krótki spacer, rodzina wymieniła zaciekawione spojrzenia. „Obiecuję, że warto” – dodał Raimundo. Trzydzieści minut później ciężarówka Raimunda skręciła w Calle del Arce, cichą ulicę otoczoną skromnymi domami i zadbanymi ogrodami. Zaparkował przed małym białym domem z niebieskimi okiennicami i werandą okalającą dom. „Czyj to dom?” – zapytała Liliana, podziwiając huśtawkę zwisającą z dużego dębu na podwórku.

Raimundo wziął głęboki oddech. To było moje i Cataliny. Wychowaliśmy tu naszą córkę, zanim Catalina odeszła. Zwrócił się do rodziny, ale teraz stoi puste, odkąd przeprowadziłem się do mieszkania w centrum. Miguel zmarszczył brwi. Raimundo, co ty mówisz? Mówię, odpowiedział, wyjmując klucz z kieszeni, że ten dom potrzebuje rodziny, a znam rodzinę, która potrzebuje domu. Sara, Jade, Raimundo, nie mogliśmy przyjąć, po prostu przyjedźcie go zobaczyć. Przerwał mu delikatnie, zanim podjął decyzję.

Idąc ścieżką w stronę ganku, Liliana zatrzymała się w miejscu. Na skraju ogrodu stały kolorowe wiadra pełne kwiatów, zupełnie jak te, które narysowała na szpitalnym obrazie przedstawiającym jej wymarzony dom. Wnętrze domu Raimunda wyglądało jak z bajki. Promienie słońca wpadały przez koronkowe firanki, rzucając wzory na drewniane podłogi. Ściany zdobiły rodzinne zdjęcia: Raimundo z uśmiechniętą kobietą, która musiała być Cataliną, i mała dziewczynka rosnąca na portretach.

„To Jessica, moja córka” – wyjaśnił Raimundo, zauważając zainteresowanie Liliany zdjęciami. Mieszka teraz w Kalifornii z mężem i dwójką dzieci. „Pięknie tu” – wyszeptała Saraí Ramírez, przesuwając dłonią po zniszczonym blacie kuchennym. „Trzy sypialnie, jedna łazienka” – kontynuował Raimundo Castro. „Ogródek wymaga trochę troski, ale gleba jest dobra”. Catalina uprawiała tam najlepsze zielone pomidory sosnowe. Miguel Ramírez stał na środku salonu z wyrazem zdumienia i zażenowania.

„Raimundo, doceniamy to bardziej, niż ci się wydaje, ale nigdy nie byłoby nas stać na takie miejsce”. Raimundo uśmiechnął się. „Nie sprzedaję ci go, Miguel, oferuję go jako wynajem długoterminowy. To, co Lorenzo Jiménez płaci w umowie, wystarczy na dwa lata skromnego czynszu. Do tego czasu będziesz już znany na rynku, a Sari będzie mogła rozpocząć leczenie. Ale czy nie potrzebujesz dochodu ze sprzedaży?” zapytała Saray. „Ten dom musi być sporo wart”. Oczy Raimunda zaszły mgłą.

Potrzebuję tylko pewności, że ten dom znów ma rodzinę. Jessica chce, żebym przeprowadził się do Kalifornii, ale nie jestem gotowy. Jeśli zaopiekujesz się tym miejscem, będę mógł odwiedzić ogród Cataliny i przekonać się, że jej dom jest pełen miłości. Emma Martinez, która podążyła za nimi samochodem, milczała na progu. „To niesamowita oferta” – powiedziała. „I dałaby Lilianie stabilizację, której potrzebuje”. Liliana podeszła do parapetu z widokiem na ogród.

Mamo, patrz, jest tam mała grządka, taka sama, jak ta, o którą prosiłaś, żeby posadzić kwiaty. Sari dołączyła do córki, poruszona małym, starannie zaprojektowanym ogrodem. Raimundo, to za dużo. Nie, odpowiedział stanowczo. W zupełności wystarczy. Właściwie, to byś mi pomógł. Od lat płacę podatki za pusty dom. Miguel wyciągnął rękę. Zgodziliśmy się pod jednym warunkiem. Że będziesz nas często odwiedzać i pomożesz mi nauczyć się, jak właściwie dbać o to miejsce. Zmęczona twarz Raimunda rozjaśniła się uśmiechem, gdy uścisnął dłoń Miguela.

Umowa. Tego popołudnia, gdy Emma pomagała Ramírezom sfinalizować dokumenty dotyczące umowy najmu, funkcjonariusz José López wpadł z wiadomością. Raport departamentu zdrowia był oficjalny. Woda w budynkach Jiménez była skażona wieloma pasożytami i bakteriami. Co najmniej 12 innych dzieci w tych budynkach wykazywało objawy podobne do objawów Liliany, choć mniej poważne. „Te biedne rodziny” – mruknęła Saraí. „Dobra wiadomość jest taka, że ​​wszyscy są teraz leczeni” – kontynuował funkcjonariusz.

„Rada Miasta zwołała nadzwyczajne posiedzenie. Zatwierdzili finansowanie tymczasowych mieszkań i badań lekarskich dla wszystkich poszkodowanych. Wszystko dlatego, że jedna odważna dziewczynka poprosiła o pomoc” – dodała Emma, ​​uśmiechając się do Liliany. Ta, która w mgnieniu oka układała swoje kilka uratowanych książek, odwróciła się z poważną miną. „Bałam się zadzwonić. Myślałam, że wpadnę w kłopoty. Na tym polega odwaga” – powiedziała funkcjonariuszka Lopez. Strach, ale i tak robienie tego dobrze. Podczas gdy dorośli kontynuowali rozmowę, Liliana wymknęła się, żeby zbadać podwórko.

Popołudniowe słońce skąpało ogród w złocistych barwach, gdzie dzikie kwiaty kołysały się na delikatnym wietrze. Pod jabłonią stała kamienna ławka, a Liliana siedziała tam, chłonąc to wszystko. Nie zauważyła Raimunda obserwującego ją z kuchennego okna ani łzy spływającej po jej zmęczonej twarzy. Catalina by ją uwielbiała, mruknęła. Zawsze mawiała, że ​​ten dom jest stworzony dla dziecięcego śmiechu. W środku Miguel i Saraí siedzieli przy kuchennym stole, wciąż oszołomieni wydarzeniami dnia.

„Myślisz, że naprawdę możemy zacząć od nowa?” – zapytała szeptem. Miguel wziął ją za rękę. „Chyba już tak”. W ogrodzie Liguiana złożyła milczącą obietnicę kwiatom, domowi i Raimundo. Wypełni to miejsce całą miłością i śmiechem, na jakie zasługiwało. Minęły dwa miesiące, a jesień pomalowała Maple Street olśniewającymi odcieniami złota i karmazynu. Rodzina Ramirezów przyzwyczaiła się do rytmu panującego w domu Raimundo, który teraz zdradzał ślady ich własnego życia.

Pleciony kosz Saraí Ramírez przy kominku. Kolekcja modeli samochodów Miguela Ramíreza na półce i rysunki Liliany Ramírez przyklejone do lodówki wypełniały dom życiem. W ten sobotni poranek Liana siedziała przy kuchennym stole z rozłożonymi przed nią pracami domowymi. Jej stan zdrowia znacznie się poprawił, choć dr Elena Cruz nadal monitorowała jej postępy, przeprowadzając comiesięczne badania kontrolne. „Tato, jak się pisze słowo „społeczność”?” – zapytała, trzymając ołówek w górze.

Miguel, który regulował luźny zawias szafki, wyjaśnił jej to. „Nad czym pracujesz, kochanie? Nauczyciel Villegas poprosił nas o napisanie o bohaterach z naszej społeczności” – wyjaśniła Liliana. „Piszę o Raimundo”. Saraí uśmiechnęła się, wyrabiając chleb – umiejętność, którą żona Raimundo, Catalina, zapisała w ręcznie pisanej książce kucharskiej, która teraz zajmowała honorowe miejsce na jej kominku. „To wspaniały wybór”. Przerwało im pukanie do drzwi. Raimundo Castro stał na ganku z dużym kartonowym pudłem.

 

 

 

Ciąg dalszy na następnej stronie: