Na początku myślałem, że może coś wpadło – jakaś szczotka, kapsel, kto wie. Ale potem… poruszyło się. 😨
Zamarłem. Przez kilka sekund po prostu się gapiłem, próbując zrozumieć, co widzę. Ruch był powolny, niemal pełen gracji, jakby coś delikatnie wypychało się spod wody. I wtedy mnie olśniło — to, na co patrzyłem, wcale nie było przedmiotem.
Kiedy powierzchnia się poruszyła, dostrzegłem ciemne, błyszczące łuski. Wtedy zdałem sobie sprawę – w mojej toalecie siedział wąż .
Serce mi podskoczyło. Szybko zatrzasnęłam klapę, przerażona, że coś może wyskoczyć, i bez namysłu chwyciłam dzieciaki. Wybiegłyśmy na zewnątrz, zostawiając drzwi szeroko otwarte.
Moje ręce się trzęsły, oddech był nierówny, a w głowie cały czas kołatało mi się jedno pytanie: Jak to się tam w ogóle znalazło?
Kilka minut później wezwałem pomoc. Kiedy przyjechali specjaliści i ostrożnie otworzyli wieko, wąż wciąż tam był – ciasno zwinięty, a jego ciało lśniło w wodzie.
Jeden z mężczyzn wyjaśnił, że zdarza się to częściej, niż ludzie myślą. W cieplejszych miesiącach gady czasami przedostają się przez instalacje wodno-kanalizacyjne, zwabione chłodem i wodą.
Stanęłam w drzwiach, nie mogąc oderwać wzroku. Dom, który zawsze wydawał się bezpieczny, nagle przestał wydawać się taki bezpieczny.
Teraz za każdym razem, gdy wchodzę do łazienki, nie mogę się powstrzymać od zerknięcia na toaletę — po prostu, żeby upewnić się, że nic się nie rusza.
