Kiedy mój przyjaciel zaprosił mnie do eleganckiej restauracji serwującej steki, byłem zachwycony możliwością spotkania się z nim, ale jednocześnie zaniepokoiły mnie koszty.
Powiedziałem jej wcześniej, że mam ograniczony budżet i zamówię coś lekkiego. Zgodziła się bez wahania… a przynajmniej tak mi się wydawało.
Kiedy usiedliśmy, poszła na całość – zamówiła największy stek, dodatkowe dodatki i kilka koktajli. Ja zostałem przy mojej skromnej sałatce, przypominając sobie, że chodzi o to, by cieszyć się wspólnym czasem, a nie ceną. Ale kiedy posiłek się skończył, uśmiechnęła się do kelnera i powiedziała: „Podzielimy się rachunkiem”.
Ściskało mnie w żołądku, aż kelner wrócił z dwoma oddzielnymi rachunkami. Zamrugała ze zdziwieniem, kiedy mu podziękowałam. Nie zdawała sobie sprawy, że wcześniej tego dnia zadzwoniłam wcześniej, wyjaśniłam swoją sytuację i zapłaciłam z góry za zamówienie
więcej na następnej stronie