Mała dziewczynka płakała i błagała: „Mamo, jest za gorąco!”. Nagle wszedł milioner i powiedział…

Ricardo zamarł, mocno ściskając ręcznik. Usiadł na skraju łóżka, wyciągając rękę po jej drobną dłoń. Jego głos się załamał, był niski i ciężki. „Nie, Sofio, to nie twoja wina. To ja jestem winny. Zostawiłem cię samą na zbyt długo. Pozwoliłem ci cierpieć samej”. Łzy popłynęły jej z oczu po raz pierwszy od wielu lat.

Sofia zamrugała na widok tych łez i westchnęła słabo, jakby pocieszona. Podeszła bliżej, opierając głowę o jego pierś i szepcząc ze zmęczeniem: „Chcę tylko, żebyś tu była ze mną”. Ricardo mocno przytulił córkę, czując, jak pęka mu serce. Wiedział, że cała ta okropna noc to dopiero początek.

Tymczasem na parterze rezydencji zatrzasnęły się kolejne drzwi. W prywatnym pokoju, ozdobionym drogimi, importowanymi alkoholami, Elena stanęła przed toaletką. Jej usta były pomalowane na głęboką czerwień, a oczy wciąż płonęły gniewem. Uniosła kieliszek wina i rzuciła go o podłogę. Rozległ się głośny dźwięk tłuczonego szkła.

Ricardo ośmiela się wybrać ją, kaleką, zamiast mnie. Głos Eleny zabrzmiał jak szorstki pomruk, jej oczy były zimne i przenikliwe. Pokażę mu, jak naprawdę wygląda piekło. Clara, siostra Eleny, rozsiadła się w fotelu. Była uderzającą kobietą, zawsze w sukniach.

Byli hałaśliwi, ale za ich uśmiechami kryła się złośliwość. Skrzyżowali ramiona, pochylili głowy i powiedzieli: „Nie martw się, siostro. Mam sposób. Prasa im na to nie pozwoli. Znamy dziennikarza tabloidu, a sensacyjny nagłówek zrujnuje reputację Ricardo”.

Marcos, mąż Clary, stał przy oknie, zapalając papierosa i wypuszczając kpiący kłąb dymu. Myśli, że jest nietykalny, ale prasa zawsze pragnie dramatycznych historii. Milioner, który porzuca żonę, znęca się nad córką. Takie skandale to uczta dla mediów. Elena zacisnęła dłoń, wbijając paznokcie w dłoń.

Wziął głęboki oddech, a potem wykrzywił usta w zimnym uśmiechu. „Więc zacznij się przygotowywać. Nie przegram z kaleką”. W cichej sypialni na piętrze Sofia w końcu poczuła zmęczenie. Jej powieki zrobiły się ciężkie. Oddech zwolnił. Ricardo siedział przy łóżku, trzymając córkę za rękę, aż zasnęła.

Wstał delikatnie i podszedł do biurka przy oknie, otwierając stary skórzany notes. W środku wciąż widniały odręczne słowa jego zmarłej żony, Laury, kobiety, która poświęciła życie, by uratować Sofię. Delikatnie pogłaskał kartki. Zalała go fala bolesnego żalu. Szepnął, jakby zwracał się do żony, którą stracił.

Lauro, pozwoliłam naszej córce cierpieć zbyt długo. Obiecuję, że od teraz nikt jej już nie skrzywdzi. Noc była późna. Z ogrodu przez szparę w drzwiach wpadał lekki wietrzyk, niosąc ze sobą delikatny zapach jaśminu. Sofia poruszyła się lekko przez sen, ale jej sen nie był spokojny.

W ciemności, przez drzwi przemknął zimny niczym nóż głos, szepcząc jej do ucha: „Wkrótce pociągniesz ojca ze sobą w otchłań”. Sofia obudziła się gwałtownie, pot perlił się na jej czole. Rozejrzała się dookoła, ale w pokoju panowała cisza. Mimo to szept zdawał się unosić w powietrzu.

Jej drobne dłonie drżały, gdy ściskała brzeg koca. W ciemności Sofia mocno przytuliła poduszkę, serce waliło jej jak młotem i po raz pierwszy zrozumiała, że ​​koszmar nie jest już tylko jej snem. Poranne światło wpadało przez duże okna salonu. Ricardo siedział przy długim stole.

Przed nim otworzyła się właśnie dostarczona gazeta wielkoformatowa. Jego wzrok utkwił w nagłówku, który wypełniał całą pierwszą stronę: „Milioner Valdivia odwraca się plecami, porzucając żonę, która poświęciła się opiece nad ich niepełnosprawną córką”. Twarz Ricarda nagle zbladła; zacisnął pięść, a następnie rzucił gazetę na drewniany stół.

Dźwięk rozniósł się echem po pokoju, potęgując i tak już ciężką atmosferę. Zacisnął zęby i warknął. To podstęp Eleny. W kącie pokoju Sofia siedziała cicho na wózku inwalidzkim. Obudziła się wcześnie, chcąc zejść na dół i o coś zapytać ojca, ale widząc jego gniew, tylko przycisnęła się mocniej do ściany. Jej oczy napełniły się łzami.

Po chwili zebrała się na odwagę i zapytała cicho, drżącym głosem: „Tato, czy to moja wina, że ​​cię nienawidzą?”. Ricardo zamarł, uniósł głowę i spojrzał w te zaniepokojone, błyszczące oczy. Szybko podszedł, uklęknął przed wózkiem inwalidzkim i położył obie ręce na ramionach córki.

Jego głos zniżył się, ale brzmiał stanowczo. „Nie, to ty jesteś powodem, dla którego muszę być stanowczy. Nigdy więcej nie pozwolę, by ktokolwiek cię wykorzystał, by mnie zniszczyć”. Sofia przygryzła wargę. Łzy spływały jej po policzkach, ale w jej sercu zabłysło słabe światełko. Lekko skinęła głową, a potem oparła się o ojca, czując, że po raz pierwszy jego ramiona były najbezpieczniejszym miejscem na świecie.

więcej na następnej stronie