Oszustwo. Wiele tożsamości. A teraz nazwisko Daniela zostało powiązane z jej nieudanym oszustwem inwestycyjnym na morzu.
„Gdybym się odezwała lata temu” – powiedziała Sophie – „straciłbyś wszystko. Ale nie zrobiłam tego. Bo chciałam, żeby moje dzieci dorastały bez nienawiści”.
Daniel był oszołomiony. Po raz pierwszy nie miał nic do powiedzenia.
„Podpiszesz wniosek o wspólną opiekę. Będziesz prawnie ich utrzymywać. Ale nie będziesz ich kontrolować. Nigdy.”
„A co jeśli tego nie zrobię?” zapytał.
Sophie pochyliła się do przodu.
„Pójdę z tym do prasy. Do sądu. I do twojego podpisu.”
Po raz pierwszy Daniel Weston wyglądał na przestraszonego.
Tej nocy, po jego wyjściu, jeden z bliźniaków, Leo, wspiął się na kanapę obok niej.
„Mamo, kim naprawdę był ten mężczyzna?”
Uśmiechnęła się delikatnie, odgarniając mu włosy. „Ktoś z mojej przeszłości, kochanie”.
„Czy on nas zabierze?”
„Nie, kochanie” – wyszeptała. „Nikt cię nie zabierze”.
Nie tym razem.
Pocałowała oboje dzieci na dobranoc i stanęła przy oknie, gdy gwiazdy zaczęły migotać na niebie. Bitwa jeszcze się nie skończyła. Ale najtrudniejszą część już wygrała.
Wróci silna.
A jutro?
Zadbała o to, aby każda prawda, którą Daniel próbował ukryć, ujrzała światło dzienne.
Daniel nie mógł spać tej nocy. Jego przeszłość, tak starannie pogrzebana, wróciła do wioski w skąpych garniturach i zwracając się do niego per „pan”. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, widział spokojne, żarliwe spojrzenie Sophie i bliźniaki, które były do niego tak podobne.
A co najgorsze? Nie był pewien, co przerażało go bardziej: ujawnienie prawdy, czy świadomość, że być może naprawdę chciał poznać te dzieci.
Tymczasem Sophie siedziała przy biurku, kończąc pisać e-mail do wpływowego dziennikarza z Chicago. Temat brzmiał: „Wspólnik z kancelarii prawnej współwinny przestępstw finansowych dziewczyny?”
Jej palec zawisł nad przyciskiem „wyślij”.
Nie chciała zemsty. Ale potrzebowała ubezpieczenia.
Następnego dnia Daniel pojawił się w jej drzwiach nieproszony. Otworzyła je niewzruszona, ale nie wpuściła go.
„Chcę je zobaczyć” – powiedział.
„Są w szkole” – odpowiedziała.
Zawahał się. „Słuchaj, dużo… myślałem od wczoraj. Nie jestem dumny z tego, co zrobiłem. Albo próbowałem zrobić”.
„Masz na myśli, że chcesz mnie zmusić do przerwania ciąży, żebyś mógł zamieszkać z Veronicą?” – odparła. „Nie owijaj w bawełnę, Danielu”.
Spuścił wzrok. „A tak przy okazji, ona już nie żyje. Zniknęła w zeszłym miesiącu. Zabrała ze sobą kilkaset tysięcy.”
Sophie skrzyżowała ramiona. „Wiedziałaś, kim on jest. Po prostu cię to nie obchodziło”.
Spojrzał ostro w górę. „A teraz cię to obchodzi? Po co innego miałbyś wracać? Żeby wytykać mi moją porażkę?”
„Wróciłam” – powiedziała, zniżając głos – „bo zaczynają zadawać pytania. O ojca. O to, skąd się wzięli. I nie zamierzam ich okłamywać”.
Wyraz twarzy Daniela złagodniał, a arogancję zastąpił cień poczucia winy. „Pozwól mi je jeszcze raz zobaczyć. Proszę. Daj mi spróbować”.
Sophie milczała przez dłuższą chwilę. „Jeden warunek”.
