Mój narzeczony zostawił mnie kilka tygodni przed naszym ślubem, ale to ja byłam przy nim, kiedy wziął ostatni oddech

„Znalazłam ten list miesiące temu” – wyszeptała. „Nie wiedziałam, jak się z tobą zmierzyć. Po wypadku… mówił o tobie codziennie. Powiedział, że byłaś jedyną osobą, która naprawdę została”.

Coś we mnie pękło. Nie ze złości – ale z żalu, którego nie wiedziałam, gdzie schować. Nie wiedziałam, czy czuć się zaszczycona, czy prześladowana. Kochana, czy znów porzucona.

Wszystko co mogłem pomyśleć to:

Miłość nie zawsze kończy się wraz z końcem związku. Czasami trwa – cicha, niedokończona, czekając, aż prawda ją dogoni.

A może to jest najbardziej bolesna część tego wszystkiego… że nawet gdy miłość się rozpada, niektóre jej fragmenty żyją w nas nadal, długo po tym, jak historia powinna się już zakończyć.

Uwaga:  Ta historia jest fikcją inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami. Imiona, postacie i szczegóły zostały zmienione. Wszelkie podobieństwo jest przypadkowe. Autor i wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za dokładność, dokładność i nie ponoszą odpowiedzialności za interpretacje lub poleganie na nich. Wszystkie zdjęcia mają charakter wyłącznie ilustracyjny.