Po tej rozmowie nie mogłem przestać o tym myśleć. Wiele dla niej poświęciłem. Nigdy się ponownie nie ożeniłem. Opóźniłem nawet przejście na emeryturę, żeby sfinansować jej studia podyplomowe, i planowałem pomóc jej z wkładem własnym na mieszkanie w przyszłym roku…
Byłem załamany. Jej słowa były jak zdrada wszystkiego, co myślałem, że mamy. Postanowiłem więc odwrócić sytuację.
Następnego dnia zadzwoniłem do niej i powiedziałem, że w związku z jej jasno określonymi granicami, zmienię również swoje: nie będę pomagał jej z zaliczką. Powiedziałem jej, że zawsze będę ją kochał, ale wsparcie działa w obie strony. Wściekła się, oskarżyła mnie o manipulację i powiedziała, że karzę ją za to, że ma granice.
Teraz moja siostra twierdzi, że „użyłam” swojego wsparcia jako broni i że jestem małostkowa. Ale ja nie postrzegam tego w ten sposób – po prostu dostosowuję swoje przyszłe zasoby do rzeczywistości, którą przedstawiła mi córka. Czy robię coś złego?
Z poważaniem,
Marta