Na moich urodzinach mój mąż nagle wykrzyknął: „Dziesięć lat temu twój ojciec zapłacił mi milion dolarów za ślub z tobą. Umowa jest nieważna”. Wyrzucił obrączkę i odszedł, a wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem. Zamarłam, dopóki były prawnik mojego ojca nie podszedł i spokojnie nie powiedział: „Twój ojciec zaplanował ten dzień. Jego ostatni dar nie zadziała, dopóki nie wypowie tych słów”.

Łzy płynęły nie ze skargi, lecz z gorzkiej, palącej złości. Mój własny ojciec. On to wszystko zaplanował. Moja publiczna egzekucja.

Wiedziałam, że Łazarz jest słabym i chciwym człowiekiem. Prędzej czy później wybuchnie w nim uraza z powodu przekupienia. Zaaranżowałam to upokorzenie, tę gehennę, by obrócić twoje dawne życie w popiół. Tylko przetrwawszy tę zdradę, kiedy nie będziesz już miała nic do stracenia, staniesz się kobietą wystarczająco silną, by przewodzić, wystarczająco silną, by chronić to, co ci zostawiam. To nie twój koniec, Mayo. To twój początek.

Prawnik złożył list. Milczałam oszołomiona. Zdrada Lázara bledła w porównaniu z tym wyrachowanym okrucieństwem. Mój mąż był tylko pionkiem w grze mojego ojca. Mężczyzna, którego ubóstwiałam, o którym myślałam, że jest jedynie dobry i troskliwy, poświęcił mnie – moje szczęście, moją reputację – dla swojego potwornego planu.

„Jaki spadek?” – zdołałem powiedzieć dziwnym głosem.

Sebastian otworzył gruby plik. „Twoim prawdziwym dziedzictwem, Mayo, jest pełna własność perfumerii Hayden”.

Zamarłam. Perfumeria, stara fabryka mojego dziadka, serce naszej rodziny, jej historia. Po śmierci ojca władzę przejął Lazarus. Nigdy się w to nie angażowałam.

„Od dziś jest Pan jedynym i prawowitym właścicielem” – kontynuował prawnik. „Ale są pewne warunki. Zgodnie z testamentem firma stoi na skraju bankructwa. Jest obciążona ogromnymi długami. Pański ojciec celowo powstrzymywał się od ingerowania w jej zarządzanie w ostatnich latach”.

„Długi? Jakie długi?” – wyszeptałem.

„To miliony” – przerwał. „Masz dokładnie trzy miesiące, żeby firma zaczęła przynosić zyski. Jeśli upadnie, perfumeria zostanie natychmiast zlikwidowana, żeby pokryć długi”. Nic ci nie zostanie.

Trzy miesiące. Miliony długów. Firma, o której nic nie wiedziałem. To nie był spadek. To była pętla. Kolejny test od mojego ojca. Wsadził mnie do klatki tygrysa, żeby sprawdzić, czy przeżyję.

Wyszedłem z biura, ściskając w dłoni firmowe klucze.

Zrujnowany. Ledwo wyszedłem na zewnątrz, gdy mężczyzna w eleganckim garniturze wręczył mi grubą kopertę. W środku: wezwanie. Podział majątku, przepadek mienia. A na końcu, w imieniu powoda, nazwisko, które przyprawiło mnie o dreszcze: Lazarus Blackwood.

Złożyłam pozew tego samego ranka, kiedy otrzymałam swój „spadek”. Jego przemówienie, moje upokorzenie, a teraz to: to wszystko był skoordynowany atak. Mój spadek nie był ruiną: był przynętą. A mój mąż właśnie zastawił pułapkę.

Jedynym miejscem, do którego mogłem pójść, była fabryka. Stary, czerwony, ceglany budynek wyglądał na opuszczony; szyld przy wejściu był wyblakły i zakurzony. Wewnątrz unosił się stęchły zapach: mieszanka lawendy, drzewa sandałowego i świeżej nuty cytryny, osiadająca na kurzu i wilgoci. Ogromne miedziane alembiki wznosiły się niczym milczące olbrzymy w mroku. To tutaj zabił Łazarz.

Edith przybyła dwadzieścia minut później, niczym huragan. „Dość narzekania” – powiedziała stanowczo. „Twój ojciec nie zaplanował tego wszystkiego, żebyś się poddała pierwszego dnia. Chciał, żebyś walczyła. Więc będziemy walczyć. Jestem z tobą”.

Przez kolejne kilka dni zmagaliśmy się z koszmarem papierkowej roboty. Faktury, wyciągi, umowy. Im głębiej drążyliśmy, tym bardziej przerażająca stawała się sytuacja. Dostawcy nie otrzymywali płatności, podatki były zaległe, maszyny padały. Lázaro wyciągnął z perfumerii resztę pieniędzy, żeby utrzymać się na swoim poziomie.

Pewnej nocy, wyczerpany, mój wzrok padł na stare biurko ojca, zawalone gratami. Dolna szuflada była zablokowana. Schylając się, wyczułem nierówność na dole. Fałszywy panel. Serce zabiło mi mocniej. Nacisnąłem; panel z cichym kliknięciem ustąpił, odsłaniając kryjówkę. W środku: cienka, pokryta czarną okładką księga.

 

Kontynuuj na następnej stronie