Piekłam ciasta dla pacjentów hospicjum – aż pewnego razu jedno przyszło do mnie i prawie zemdlałam

Nigdy nie podałam swojego imienia ani nie zostawiłam żadnej notatki, tylko ciasto. Nie chciałam uznania. Straciłam rodzinę, ale wciąż miałam miłość i musiałam ją gdzieś umieścić.

Ale nigdy też nie spotkałem ludzi, którzy je jedli. To było zbyt trudne.

Kobieta jedząca ciasto | Źródło: Pexels

Kobieta jedząca ciasto | Źródło: Pexels

Moja ciotka, która odwiedzała mnie od czasu do czasu i dzwoniła, żeby „sprawdzić, co u mnie”, nie rozumiała.

„Marnujesz pieniądze” – powiedziała mi przez telefon. „Ci ludzie nawet nie wiedzą, kim jesteś. Te pieniądze powinny trafić do mnie. Ja też straciłam siostrę!”

Ale nie brzmiała na smutną. Brzmiała na zirytowaną, jakbym była problemem, którego nie spodziewała się, że będzie tak długo.

Mimo to piekłam dalej, wyrabiałam ciasto ręcznie, krojłam owoce podarowanym nożem do obierania i ustawiałam minutniki w porysowanej kuchence mikrofalowej. To był jedyny moment, kiedy moje ręce czuły się pewnie, jedyny moment, kiedy mój mózg przestał wirować, i to dało mi cel w moim żalu.

Dłonie kobiety wyrabiające ciasto | Źródło: Pexels

Dłonie kobiety wyrabiające ciasto | Źródło: Pexels

Potem, dwa tygodnie po moich 18. urodzinach, niespodziewanie otrzymałam  paczkę .

Recepcjonistka w akademiku wręczyła mi go podczas lunchu. Był to brązowy karton z moim imieniem napisanym delikatnym pismem, ale bez adresu zwrotnego.

Otworzyłem je od razu przy recepcji.

W środku było ciasto pekanowe!

Było idealne, ze złocistą skórką, warkoczem na brzegu i delikatną posypką cukru pudru niczym śnieg. To ciasto pachniało magicznie – ciepło, maślano, znajomo. Zapach był tak intensywny, że aż zakręciło mi się w głowie!

Ciasto pekanowe | Źródło: Pexels

Ciasto pekanowe | Źródło: Pexels

Byłem zaskoczony! Nie miałem pojęcia, kto to wysłał.

Ciąg dalszy na następnej stronie: