Zniknęła, a 15 lat później matka znalazła ją w domu sąsiada. To wstrząsnęło całym krajem…

Coś strasznego wydarzyło się na przestrzeni czterech przecznic dzielących sklep Dona Aurelia od domu rodzinnego.

Ale co? Jak i dlaczego? Te pytania bez odpowiedzi dręczyły Marię Teresę przez następne 15 lat.

Pierwsza teoria, która zdominowała zarówno oficjalne śledztwo, jak i spekulacje sąsiedzkie, wskazywała na celowe porwanie, którego dokonali przestępcy, którzy pomylili Anę z młodą kobietą z zamożnej rodziny.

Był rok 2002, a Monterrey doświadczało niepokojącego wzrostu tego typu przestępstw. Hipoteza ta zyskała na sile, ponieważ Ana, mimo że pochodziła z rodziny o niskich dochodach, miała wygląd, który mógł zmylić porywaczy, którzy obserwowali ją pobieżnie. Była zadbaną młodą kobietą, zawsze ubraną w czyste, wyprasowane ubrania i poruszającą się z pewnością siebie osoby przyzwyczajonej do swobodnego poruszania się po okolicy.

Śledczy Carlos Mendoza, początkowo przydzielony do sprawy, opracował konkretną teorię. Prawdopodobnie grupa przestępcza zidentyfikowała młodą kobietę jako potencjalny cel, nie badając dokładnie jej rzeczywistej sytuacji finansowej. Zdając sobie sprawę ze swojego błędu, prawdopodobnie postanowili ją wyeliminować, aby uniknąć identyfikacji. Teoria ta wyjaśniała całkowity brak kontaktu po porwaniu.

W tradycyjnych przypadkach porwań przestępcy kontaktują się z rodziną w celu negocjacji okupu. W przypadku Any nigdy nie odebrano telefonów z żądaniem zapłaty. María Teresa dostrzegła pewną logikę w tym wyjaśnieniu w pierwszych miesiącach poszukiwań. Pozwoliło jej to zachować nadzieję, że Ana wciąż żyje, przetrzymywana w jakimś odległym miejscu przez przestępców, którzy ostatecznie ją uwolnią, gdy tylko potwierdzą, że rodzina nie jest w stanie zapłacić okupu.

Druga ważna teoria zrodziła się z komentarzy sąsiadów na temat nieznanego samochodu, który krążył po okolicy w dniach poprzedzających zaginięcie. Pani Maldonado wspominała, że ​​widziała szarą limuzynę z zapomnianymi tablicami rejestracyjnymi, w której siedziało dwóch mężczyzn, którzy najwyraźniej obserwowali poczynania mieszkańców.

„Wtedy nie przywiązywałam do nich żadnej wagi” – powiedziała śledczym pani Maldonado. „Myślałam, że to mogą być krewni nowego sąsiada albo sprzedawcy, ale teraz, kiedy o tym myślę, wydało mi się dziwne, że tak długo przebywali w samochodzie. Ta informacja skłoniła mnie do intensywnych poszukiwań świadków, którzy mogliby udzielić więcej szczegółów na temat podejrzanego pojazdu”.

Przez kilka tygodni śledztwo koncentrowało się na lokalizowaniu podobnych samochodów, przeglądaniu rejestrów kradzieży pojazdów i sporządzaniu szkiców osób je noszących. Teoria dotycząca podejrzanego samochodu zajęła śledczym prawie sześć miesięcy, ale nigdy nie przyniosła żadnych konkretnych tropów prowadzących do Any.

Szkice nie pasowały do ​​żadnego znanego przestępcy w policyjnej bazie danych. Trzecia teoria, bardziej bolesna dla Marii Teresy, ale równie uporczywa, sugerowała, że ​​Ana dobrowolnie zdecydowała się porzucić życie w Monterrey, aby rozpocząć nowe w innym mieście. Niektórzy śledczy argumentowali, że 19-letnia kobieta, obciążona obowiązkami rodzinnymi i mająca niewiele możliwości rozwoju osobistego, mogła potajemnie zaplanować ucieczkę.

„Widzieliśmy podobne przypadki” – wyjaśniła badaczka Mendoza Marii Teresie. Młodzi ludzie, którzy odczuwają ciężar oczekiwań rodziny i decydują się na poszukiwanie niezależności bez bolesnych konfrontacji. Maria Teresa kategorycznie odrzuciła tę możliwość. Ana nigdy by mi czegoś takiego nie zrobiła.

Wiedziała, jak bardzo Jorge i Patricia jej potrzebują, a przede wszystkim kochała mnie za bardzo, by przysporzyć mi tyle cierpienia. Te trzy główne teorie zdominowały śledztwo w ciągu pierwszych dwóch lat po zaginięciu Any. Każda z nich zawierała przekonujące elementy, ale także istotne luki, które uniemożliwiały ostateczny postęp. Żadna z teorii nie brała pod uwagę najprostszej, a jednocześnie najbardziej nie do pomyślenia możliwości: że Ana Morales nigdy nie opuściła dzielnicy Santa María i że przez cały okres poszukiwań pozostała mniej niż…

100 metrów od domu, w którym Maria Teresa opłakiwała swoją nieobecność każdej nocy. Do 2007 roku, pięć lat po zaginięciu Any, oficjalne śledztwo praktycznie stanęło w miejscu. Akta sprawy zapełniły trzy pełne teczki w biurach Policji Ministerialnej, ale aktywne tropy zostały wyczerpane, nie przynosząc żadnych konkretnych rezultatów. María Teresa całkowicie odmieniła swoje życie, szukając Any.

Skróciła godziny pracy jako pomoc domowa, aby poświęcić więcej czasu na wizyty w urzędach, organizowanie akcji poszukiwawczych i monitorowanie sprawy. Jej dochody znacznie spadły, ale udało jej się zbudować sieć wsparcia wśród sąsiadów i organizacji społeczeństwa obywatelskiego.

Jorge, obecnie 20-letni, rzucił szkołę średnią, aby pracować na pełen etat i zrekompensować sobie mniejsze dochody rodziny. Wyrósł na poważnego i odpowiedzialnego młodego mężczyznę, ale jednocześnie czuł się urażony nieobecnością siostry. 17-letnia Patricia wykazywała objawy depresji młodzieńczej, pogłębianej przez ciągłe napięcie w domu rodzinnym.

„Mamo, musisz pogodzić się z tym, że Ana może nie wrócić” – powiedział jej Jorge podczas szczególnie bolesnej rozmowy. „Minęło pięć lat. Nie możemy żyć tak, jakby miała się pojawić jutro”. Maria Teresa zżymała się na tę sugestię. „Jak możesz tak mówić? Ana jest twoją siostrą. Dopóki żyję, będę jej szukał”.

Jednak w zaciszu swojej sypialni, podczas bezsennych nocy, które stały się już rutyną, Maria Teresa zmagała się z dręczącymi wątpliwościami, czy Ana rzeczywiście podjęła decyzję o dobrowolnym odejściu i czy całe poszukiwania nie były daremnym ćwiczeniem, które niszczyło to, co pozostało z jej rodziny.

Rogelio Fernández, sąsiad mieszkający 50 metrów od rodziny Moralesów, przez lata okazywał Marii Teresie ciche, ale stałe wsparcie. Od czasu do czasu odwiedzał ją, aby dowiedzieć się o postępach śledztwa, oferował pomoc w rozwieszaniu plakatów w odległych częściach dzielnicy lub wspierał słowami otuchy w najtrudniejszych chwilach.

„Nie trać wiary, pani Marío Tereso” – mawiał Rogelio, gdy ją spotykał. Był szczególnie przygnębiony. „Matki mają szczególną więź ze swoimi dziećmi. Gdyby Ana umarła, odczułbyś to. To, że podtrzymujesz nadzieję, oznacza, że ​​ona gdzieś jeszcze żyje”. Rogelio stawał się coraz bardziej obecny w codziennym życiu okolicy.

Zaczął oferować drobne usługi remontowe, co pozwalało mu legalnie wchodzić do domów sąsiadów. Był zręczny, pobierał uczciwe ceny i wykonywał pracę wysokiej jakości. Jego dom, parterowy budynek nieco większy od okolicznych domów, stał się małym punktem orientacyjnym w okolicy.

Przez lata Rogelio zbudował prowizoryczny warsztat na podwórku, gdzie naprawiał sprzęt AGD. Odgłos narzędzi o zmierzchu stał się częścią znajomej scenerii dźwiękowej ulicy. María Teresa poczuła wobec Rogelia szczerą wdzięczność, połączoną z wieloletnią, sąsiedzką współistnieniem. Okazał się on jedną z niewielu osób, które nigdy nie straciły zainteresowania poszukiwaniami Any.

Nigdy nie kwestionował decyzji Marii Teresy o dalszym czekaniu. W 2007 roku Maria Teresa zaczęła odczuwać to, co później określiła jako zmęczenie duszy. Ciągłe poszukiwania, nadzieja pomimo przeciwności losu i ciężar utrzymania rozbitej rodziny zaczęły odbijać się na jej zdrowiu fizycznym i psychicznym. Jej oszczędności całkowicie się wyczerpały.

Jej stan zdrowia ulegał pogorszeniu. Rozwinęło się u niej nadciśnienie, cierpiała na chroniczne bóle głowy i schudła prawie 15 kg w ciągu ostatnich dwóch lat. Moment, który miał wszystko zmienić, nadszedł niespodziewanie w drugim tygodniu września 2017 roku, dokładnie 15 lat po zaginięciu Any.

Wszystko zaczęło się od rutynowej inspekcji przeprowadzonej przez miejski wydział zdrowia w dzielnicy Santa María. Kilku sąsiadów skarżyło się na dziwne zapachy wydobywające się z różnych domów, problemy z kanalizacją oraz podejrzenia o samowolną budowę, która mogła naruszać przepisy dotyczące zagospodarowania przestrzennego. Inspekcja miała objąć 15 domów przy ulicy Juárez, w tym posesję Rogelio Fernándeza.

María Teresa dowiedziała się o inspekcji od pani Garcíi, która wspomniała, że ​​inspektorzy przyjadą we wtorek rano. Z niewyjaśnionych powodów María Teresa poczuła niewytłumaczalną chęć towarzyszenia inspektorom podczas inspekcji domu Rogelia.

„Nie wiem dlaczego, ale czuję, że powinnam tam być” – wyznała sąsiadce poprzedniego wieczoru. „Przez te wszystkie lata Don Rogelio był dla mnie bardzo dobry. Chcę mieć pewność, że nie wpadnie w kłopoty z władzami”.

We wtorek 12 września 2017 r. o godz. 10:00 María Teresa stawiła się w biurze miejskim, aby poprosić o zezwolenie na towarzyszenie podczas kontroli w charakterze przedstawiciela stowarzyszenia sąsiedzkiego.

Starszy inspektor Ramón Herrera wyraził zgodę, gdy María Teresa wyjaśniła jej sytuację osobistą i wiedzę na temat historii kolonii. Inspekcja domu Rogelio została zaplanowana na godzinę 11:30. Kiedy María Teresa i trzej inspektorzy przybyli na miejsce, Rogelio był wyraźnie zdenerwowany, ale chętny do współpracy. Przygotował wszystkie dokumenty dotyczące swojego domu i wydawał się gotowy do szybkiego zakończenia procedury.

„Dzień dobry, pani Marío Tereso” – powitał ją Rogelio z uśmiechem, który nie sięgał jego oczu. „Nie wiedziałem, że będzie pani towarzyszyć inspekcji”.

Inspekcja rozpoczęła się rutynowo. Inspektorzy sprawdzili instalacje elektryczne, system kanalizacyjny i ocenili ogólny stan budynku.

Wszystko wydawało się być w idealnym porządku, dopóki nie dotarli na podwórko, gdzie Rogelio zbudował swój prowizoryczny warsztat.

Inspektor Herrera zauważył, że wymiary warsztatu nie odpowiadały dokładnie pierwotnym planom nieruchomości i że najwyraźniej nastąpiła nieautoryzowana rozbudowa. „Panie Fernández, musimy sprawdzić tył warsztatu” – zameldował inspektor.

„Plany, którymi dysponujemy, nie uwzględniają tej dodatkowej zabudowy.”

Rogelio zaczął wykazywać wyraźne oznaki zdenerwowania. Jego ręce lekko drżały, gdy przeszukiwał kieszenie w poszukiwaniu kluczy, a jego oddech wyraźnie przyspieszył.

„To tylko schowek” – wyjaśnił, a jego głos stracił lekkość. „Trzymam tam narzędzia, których rzadko używam. Nie sądzę, żeby trzeba było to sprawdzać, bo nie ma tam podłączenia elektrycznego ani hydraulicznego”.

Inspektor Herrera był jednak skrupulatny w swojej pracy i nalegał na skontrolowanie każdego budynku. Rogelio próbował opóźnić inspekcję, twierdząc, że zgubił klucz do pokoju, ale inspektorzy postanowili kontynuować inspekcję, w razie potrzeby sforsowując zamek.

To właśnie wtedy Maria Teresa usłyszała coś, co na zawsze zmieniło bieg jej życia.

 

⏬️ ⏬️ ciąg dalszy na następnej stronie ⏬️ ⏬️