Pewna kobieta, która była w ciąży, żebrała o chleb w naszej piekarni.
Nie miała pieniędzy, a dałem jej bochenek chleba.
Uśmiechnęła się, podała mi spinkę do włosów i powiedziała: „Pewnego dnia ci się to przyda”.
Właściciel mnie zwolnił. Zatrzymałem przypinkę, nie spodziewając się niczego wielkiego.
Sześć tygodni później krew mi zamarła, gdy znalazłem… list schowany w kieszeni mojego starego fartucha od tej właśnie kobiety.
Brzmiało ono po prostu: „Czasami życzliwość kosztuje, ale nigdy nie pozostaje bez zapłaty”.
Tego samego wieczoru, po tygodniach poszukiwań pracy, minąłem tętniącą życiem kawiarnię z tabliczką „Poszukiwana osoba”. Nie mając nic do stracenia, wszedłem do środka.
Kierownik wysłuchał mojej historii, nie tylko mojego CV.
Kiedy wspomniałem o piekarni, w jej oczach pojawił się znaczący smutek.
Zatrudniła mnie od razu, mówiąc: „Tutaj cenimy serca, nie tylko dłonie”.
Ścisnęłam spinkę, czując jej dziwny ciężar, niemal jak obietnicę.
więcej na następnej stronie
