Kiedy Alonę wyswatano z Iwanem, nikt nawet nie spytał o jej zdanie. Urodziła się ślepa, a ojciec, zmęczony ukrywaniem córki przed ludzkimi gadkami, uznał, że jedyny sposób, żeby „ułożyć” jej los, to wydać ją za mąż, choćby i byle za kogo.

Kiedy Alonę wyswatano z Iwanem, nikt nawet nie spytał o jej zdanie. Urodziła się ślepa, a ojciec, zmęczony ukrywaniem córki przed ludzkimi gadkami, uznał, że jedyny sposób, żeby „ułożyć” jej los, to wydać ją za mąż, choćby i byle za kogo.

Iwan był biednym cieślą, cichym i małomównym. We wsi żartowano z niego, bo nie miał ani ziemi, ani bydła – tylko parę starych narzędzi i chatkę na skraju lasu.

— Nie widzisz, córko, więc i wybierać nie możesz — powiedział ojciec twardo, kiedy oznajmił decyzję. — Iwan przynajmniej uczciwy i pracowity. Z głodu nie zginiesz.

Alona milczała. Nie umiała się sprzeciwiać, a i sensu w tym nie widziała. Jej dzieciństwo minęło w ciemności, a jedynym światłem była matka, której brak bolał jak rana.

Wesele odbyło się bez muzyki i hucznych tańców. Kilka sąsiadek, trochę chleba, odrobina wódki. Dziewczyna dotykała nieśmiało ręki świeżo poślubionego męża. Była szorstka, ale ciepła, jakby mówiła: „jestem, nie zostawię”.

Życie z Iwanem było inne, spokojniejsze niż w domu ojca. On nie krzyczał. Wstawał o świcie, rąbał drewno, naprawiał płoty, znosił wodę staruszkom. Ludzie nie szanowali go za majątek, bo nic nie miał, lecz w głębi wiedzieli, że można na nim polegać. Zapłata bywała skromna – bochenek chleba, worek ziemniaków – ale nigdy nie wracał z pustymi rękami.

Alona powoli przyzwyczajała się do jego obecności. W wieczornym cieple pieca wsłuchiwała się w jego milczenie, które dziwnie nie było ciężkie, tylko spokojne.

Pewnego razu Iwan odezwał się nagle:
— Ciężko ci ze mną, prawda? Jestem biedny, a ty… mogłabyś mieć lepiej.

Kontynuuj na następnej stronie