Pierwszego wieczoru mój mąż dał mi czerwoną herbatę. Myślałam, że to po prostu miłość, jego cichy sposób okazania, że mu na mnie zależy.
Nigdy nie sądziłem, że w herbacie o północy może być coś dziwnego.
Na początku nie miałam wątpliwości. Każdego wieczoru przynosił mi ją ciepłą, delikatnie parującą w tym samym kubku.
„Wypij to, kochanie” – mówił cicho, uśmiechając się.
I za każdym razem, gdy to piłem, było prawie bez smaku.
Ale wkrótce zacząłem zauważać coś dziwnego.
Każdego wieczoru, zanim zaparzył herbatę, wychodził na kilka minut na zewnątrz. Potem wracał, szedł prosto do kuchni i wracał z tą samą filiżanką.
Ale ani razu nie widziałem, żeby z niej pił.
Pewnego wieczoru, po podaniu mi herbaty, zapytałem: „A co z twoją? Nigdy nie widziałem, żebyś pił tę herbatę”.
Uśmiechnął się. „Już swoje miałem. To dla ciebie”.
Chciałam odpowiedzieć, ale on pochylił się, pocałował mnie w czoło i wyszeptał: „Kocham cię”.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. „Ja też cię kocham”.
Ale tej nocy nie miałem ochoty go pić.
Zauważył to. Jego wyraz twarzy uległ zmianie, niemal zaniepokojeniu.
Trochę się śmiał, podśmiewał się ze mnie, a ja jakoś… i tak to wypiłem.
Mijały dni. Ta sama rutyna. Ta sama filiżanka. Ta sama herbata.
I każdej nocy on wychodził pierwszy na zewnątrz.
W końcu postanowiłem dowiedzieć się, co naprawdę za tym stoi.
Tej nocy, jak zawsze, powiedział, że idzie sprawdzić samochód. Tym razem po cichu poszedłem za nim.
Ruszył w stronę podwórka, zerkając przez ramię, aby upewnić się, że nikt go nie obserwuje.
Następnie pochylił się za szopą.
Moje serce waliło.
Pochyliłem się do przodu i wstrzymywałem oddech.
Wtedy to zobaczyłem i zamarłem.
„O mój Boże…” wyszeptałem do siebie.
Więc ta czerwona herbata nie była zwyczajna.
Nigdy nie wiedziałam, że mój mąż wychodził z domu każdego wieczoru właśnie z tego powodu i że dopilnował, abym piła, bez względu na wszystko.
Tej nocy stałem na zewnątrz, przy rogu domu, i podglądałem.
Zobaczyłem, jak wyciągnął rękę do przodu, jakby chciał coś od kogoś zabrać.
Pochyliłem się bliżej, próbując zobaczyć, co się dzieje, ale było zbyt ciemno.
Coś było nie tak.
Chwilę później mój mąż zaczął wstawać, a ja szybko wślizgnęłam się z powrotem do środka, udając, że oglądam film.
Moje myśli krążyły.
Z kim rozmawiał?
Co kolekcjonował?
Czy w ogóle znałam mężczyznę, którego poślubiłam?
Próbowałam się uspokoić… ale coś we mnie szeptało: „Musisz poznać prawdę”.
Kiedy w końcu wrócił do środka i mnie zobaczył, szybko wsunął rękę do kieszeni. Wtedy zrozumiałem, że coś ukrywa.
Uśmiechnął się lekko.
„Och, kochanie” – powiedział – „wkrótce do ciebie dołączę, żeby obejrzeć film. Zapowiada się ciekawie”.
Nie odpowiedziałem.
Poszedł prosto do kuchni.
Kilka minut później wrócił trzymając ten sam kubek — z tą samą czerwoną herbatą.
Powiedział żartobliwie: „Proszę, kochanie. Twoja zwykła herbata, ta, która sprawia, że promieniejesz”.
Spojrzałem na niego przez chwilę i powiedziałem cicho:
„Najpierw to wypij”.
Jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił. Nie spodziewał się tego.
Próbował mnie podrażnić. „No, daj spokój. Ten jest zrobiony specjalnie dla ciebie”.
„Nie obchodzi mnie to” – powiedziałem stanowczo. „Nie piję dziś herbaty. Ty ją wypij. Mówiłeś, że jest dobra dla ciała, udowodnij to”.
Zapadła cisza.
Zająknął się. „Ja… ja już wypiłem swoje.”
„Kiedy?” – warknęłam. „Nie baw się ze mną. Myślisz, że jestem głupia? Wypijesz tę herbatę zaraz, a potem pokażesz mi, jak ją przyrządzasz”.
Stał tam, zamarł, wciąż trzymając kubek.
Nie padło ani jedno słowo.
Na jego czole zaczął występować pot.
W pokoju zapadła całkowita cisza.
Potem… to zobaczyłem.
Herbata zaczęła się zmieniać.
Kolor stał się głębszy, ciemniejszy, gęstszy, bardziej czerwony.
Spojrzał na herbatę, potem na mnie.
Jego ręce zaczęły drżeć.
Powoli odwrócił się w stronę okna, jakby dostrzegł coś czekającego na zewnątrz.
Gdy się odwrócił, w jego oczach malowała się rozpacz.
Jego głos się zmienił, stał się niższy, niemal łamiący się.
„Proszę…” wyszeptał. „Po prostu to wypij.”
Nie odpowiedziałem.
Potem powiedział jeszcze raz, cicho: „Proszę… tylko ten jeden raz. To tylko herbata, nic więcej”.
Jego głos się załamał, był bliski płaczu.
Siedziałem tam bez słowa.
więcej na następnej stronie
