O wschodzie słońca siedziałam na skraju naszego zniszczonego łóżka, wpatrując się w Jake’a, gdy spał, spokojny jak zawsze, jakby rachunki i długi nigdy go nie dotyczyły.
Delikatnie szturchnąłem go w ramię.
„Jake. Wstawaj. Pamiętaj, że dzisiaj wpłacę pieniądze.”
Przetarł oczy, żeby pozbyć się snu. „Dzień dobry, kochanie. Znów wcześnie wstałaś?”
Wstałem, żeby zaparzyć mu kawę, wiedząc, że będzie siedział tam, marząc o swojej idealnej farmie. Pięć minut później pojawił się w drzwiach kuchni, wziął kubek i usiadł naprzeciwko mnie.
„Martho, wiesz, że cię kocham, prawda? Jesteś moją kotwicą. Jesteś wszystkim, co mam”.
Uśmiechnąłem się lekko.
„Powiedz mi jeszcze raz, jaki jest plan?”
Tylko w celach ilustracyjnych
Jake odstawił filiżankę i rozłożył szeroko ramiona, jakby już posiadał całe hektary ziemi.
„Kupimy ziemię, będziemy hodować krowy i sprzedawać świeże, bezchemiczne mleko. Ludzie będą przychodzić z całego świata, żeby u nas kupować. Nasze nazwisko będzie sławne! A to dopiero początek”.
„A Benny? Kiedy go zapiszemy do porządnej szkoły?”
„Już niedługo, kochanie. Już niedługo. Już blisko. Sprzedałaś domek nad jeziorem – to wszystko zaczyna się od nowa”.
Skinęłam głową, tłumiąc ból w piersi.
Ten dom nad jeziorem był moim ostatnim łącznikiem z rodzicami. Ale jeśli pomógł Jake’owi zrealizować jego marzenie…
„A twoje oszczędności — to wszystko załatwi.”
Spojrzałem na kopertę leżącą na półce.
„Dziś przeleję całą kwotę na twoje konto.”
Tylko w celach ilustracyjnych
„Uwielbiam cię, wiesz?” powiedział, muskając mój policzek. „Nikt nigdy nie wierzył we mnie tak, jak ty”.
„Bo jesteśmy rodziną, Jake. Obiecałeś – farma to nasze wspólne marzenie”.
“Oczywiście.”
Pocałował mnie w czoło tak delikatnie, że prawie mu uwierzyłam. „Nic złego nam się nie stanie. Zawsze byłaś moją szczęśliwą gwiazdą”.
Spakowałam się, żeby wyjść, pewna, że w końcu pomogę mu stanąć prosto.
Nie wyobrażałem sobie, że dziesięć minut później jeden telefon wywróci cały mój świat do góry nogami.
Stałem na przystanku autobusowym, a chłód przesiąkał mój płaszcz.
Do banku było dwadzieścia minut drogi. Wyobraziłem sobie, jak wręczam pieniądze i jak Jake mnie potem przytula. Ale jakaś myśl nie dawała mi spokoju.
więcej na następnej stronie
