W naszą rocznicę zobaczyłam, że mój mąż wsypał mi coś do szklanki. Zamieniłam ją na szklankę jego siostry…

Cisza. Ostrożnie otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka. Carmen nie było. Łóżko było starannie pościelone, a na nim leżał plecak, jakby ktoś szykował się do podróży. Na stoliku nocnym stała szklanka wody i buteleczka tabletek. Podniosłem ją i przeczytałem etykietę: silna tabletka nasenna. Spojrzałem na szklankę. Na dnie był biały osad.

Poczułam dreszcz na plecach. Przeszukałam resztę pokoi w mieszkaniu; wszystkie były puste. Carmen zniknęła. Och. Straszna myśl przeszła mi przez głowę. Zbiegłam na dół do salonu. Miguel wciąż stał do mnie tyłem, wpatrując się w jezioro. Słysząc moje kroki, odwrócił się spokojnie. „Gdzie jest Carmen?” zapytałam, czując narastającą panikę. „Nie ma jej na górze”.

„Gdzie ona jest?” „Jest tam, gdzie powinna być” – odpowiedziała spokojnie. „Co jej zrobiłeś?” „Jeśli ją skrzywdzisz, skrzywdzę własną córkę. Za jakiego potwora mnie masz, Eleno? Kocham Carmen. To moja krew. Nigdy bym jej nie skrzywdził”. „Więc gdzie ona jest? I dlaczego w jej pokoju były tabletki nasenne?” „Och” – powiedziała nonszalancko.

To był tylko środek uspokajający. Była bardzo zdenerwowana tym wszystkim. Dałem jej tabletkę, żeby mogła odpocząć. Potem zabrałem ją w spokojniejsze miejsce. Gdzie? Gdzie ją zabrałeś? W bezpieczne miejsce, gdzie będzie pod dobrą opieką, gdzie będzie mogła przeczekać tę burzę. Przestań się mną bawić, Miguel. Gdzie jest nasza córka? Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, jakby bawiło go moje cierpienie. Jest na jachcie.

Na moim jachcie, który jest obecnie jakieś 10 mil od brzegu. Są przy nim ludzie, którym całkowicie ufam. Mają jasne instrukcje. Jeśli coś mi się stanie albo jeśli nie zgłoszę się w umówionym czasie, zabiorą Carmen daleko, w miejsce, gdzie ani ty, ani policja jej nie znajdziecie. Porwałeś własną córkę. Jesteś kompletnie szalony. Nie, po prostu się adaptuję. Plan A zawiódł. Przejdźmy do planu B.

A w tym planie Carmen jest kluczową postacią. Czego chcesz? Tego samego. Pieniędzy, wolności, nowego życia. I zamierzasz mi pomóc. Jak? Bardzo łatwo. Podpiszesz dokumenty, aby przenieść cały swój majątek na Carmen. Konta bankowe, nieruchomości, akcje, wszystko.

A ponieważ mam jego pełnomocnictwo, mogę tym zarządzać, jak chcę. A jeśli odmówię, nigdy więcej nie zobaczysz naszej córki. Zniknie na zawsze. Spojrzałam na mężczyznę, którego kiedyś kochałam, i już go nie poznałam. Jak mógł stać się takim potworem? Jak mógł wykorzystać własną córkę w swojej brudnej grze? „Blefujesz?” – zapytałam, starając się zachować spokój. „Nie skrzywdzisz Carmen”.

Sam powiedziałeś, że ją kochasz. Tak, kocham ją, ale kocham też siebie i swoją wolność. I jeśli miałbym wybierać między więzieniem a nowym życiem, nawet bez córki, wybrałbym to drugie. Nie będziesz mógł się długo ukrywać. Policja cię znajdzie, gdziekolwiek będziesz.

Ale do tego czasu będę już z nową tożsamością i pieniędzmi w banku. Wiesz, ile kosztuje nowa tożsamość na czarnym rynku? Z prawdziwymi dokumentami, historią, kredytem, ​​niewiele, a mam kontakty w odpowiednich kręgach. Uwierz mi, wiem, co robię. Próbowałem zyskać na czasie, mając nadzieję, że policja podsłuchuje wszystko przez mikrofon i już podejmuje działania. Musiałem ciągle mówić, ciągle przekazywać informacje.

A jak to wszystko ma działać? Podpiszę, a ty po prostu wypuścisz Carmen? Nie do końca. Najpierw muszę sprawdzić, czy wszystkie środki zostały przelane i są dla mnie dostępne. To może potrwać dzień lub dwa. Potem, kiedy upewnię się, że wszystko jest w porządku, powiem ci, gdzie ją znaleźć.

A może sam ją do ciebie przyprowadzę. To zależy od okoliczności. I oczekujesz, że ci zaufam? Po tym wszystkim, co zrobiłaś, nie masz wyboru, Eleno. Albo mi zaufasz, albo ryzykujesz, że nigdy więcej nie zobaczysz naszej córki. Wziąłem głęboki oddech, próbując się uspokoić i jasno myśleć.

Miguel był przyparty do muru, ale wciąż stanowił zagrożenie, a w rękach trzymał najcenniejszą rzecz, jaką miał: Carmen. „Dobrze” – powiedziałem. „W końcu podpiszę. Ale najpierw chcę porozmawiać z Carmen. Chcę wiedzieć, czy wszystko z nią w porządku”. Miguel skinął głową. Rozsądna prośba. Wyjął telefon, wybrał numer i przełączył na tryb głośnomówiący. „Raúl, jak się mają nasi goście?” „Wszystko w porządku, szefie” – odpowiedział męski głos.

Ona jeszcze śpi. Powiem jej coś, jak się obudzi. Nie, trzymaj się planu. Będę w kontakcie. Rozłączyła się i spojrzała na mnie. Widzisz? Spokojnie, ona po prostu śpi. Tabletka nasenna wkrótce przestanie działać i się obudzi. To nie dowód. Chcę z nią porozmawiać, usłyszeć jej głos. Później, kiedy się obudzi. Teraz musimy zająć się dokumentami. Wszystko gotowe. Potrzebujemy tylko twojego podpisu.

Podszedł do stołu, otworzył teczkę i wyjął teczkę z dokumentami. „To bardzo proste. Przelew środków ze wszystkich twoich kont na nazwisko Carmen, przelew twojego udziału w domu i kilka innych dokumentów związanych z twoim majątkiem”. Podszedłem, wziąłem dokumenty i zacząłem je przeglądać.

Tak jak powiedział, formularze do przelewów bankowych, umowa darowizny, umowa przeniesienia udziałów, wszystko na nazwisko Carmen. I Lucía, zapytałem, próbując zyskać na czasie. Powiedziała wszystko policji. Zdradziła cię. Twarz Miguela wykrzywiła się z wściekłości. Tak, zdradziła mnie. Nie spodziewałem się tego. Zawsze myślałem, że będzie po mojej stronie, bez względu na wszystko, ale najwyraźniej strach przed śmiercią zmienia ludzi.

Przestraszyła się i postanowiła ratować własną skórę, wydając mnie. A co ty z nią zamierzasz zrobić? Nic. Niech żyje ze swoją zdradą. Niech każdego dnia pamięta, że ​​o mało nie zabiła własnego brata, wydając go policji. Dla kogoś takiego jak ona to gorsze niż śmierć. W tym momencie usłyszałem jakiś hałas na zewnątrz. Miguel też go usłyszał.

Spięła się, podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. „Nie przyszedłeś sam” – powiedziała. Jej głos stał się zimny i groźny. „Kto jest z tobą?” „Policja”. „Nie sam. Jak prosiłeś, nie kłam”. Mocno chwyciła mnie za ramię, aż bolało. „Widzę ich tam, na drzewach. Otaczają dom. Przyprowadziłeś policję”. Pociągnęła mnie do okna i zmusiła, żebym spojrzał.

I tak, cienie poruszały się między pniami drzew. Agenci zajmowali pozycje, wierząc, że nikt ich nie zauważył, ale nie docenili czujności Miguela. „Ale z ciebie idiota” – wymamrotała przez zaciśnięte zęby. „Myślałeś, że ci pomogą? Że uratują Carmen? Teraz już jej nigdy nie zobaczysz”.

Odepchnął mnie na bok i wyciągnął telefon. „Raúl, wykonaj plan B. Odezwę się, jak tylko będę mógł”. „Nie!” krzyknąłem, próbując wyrwać mu telefon. „Proszę, nie rób mu krzywdy”. Ale było za późno. Miguel już się rozłączył. Spojrzał na mnie z lodowatą furią. „Wszystko zepsułeś. Dałem ci szansę na pokojowe rozwiązanie tego problemu, a ty wezwałeś policję”.

Teraz ponieś konsekwencje. Co z nią zrobią? Dokąd ją zabiorą? Gdzieś, gdzie ani ty, ani twoi kumple z policji nie będziecie w stanie jej znaleźć. Może do Ameryki Południowej albo Afryki, gdzieś, gdzie prawo jest elastyczne i wszystko da się wynegocjować za odpowiednią cenę. To twoja córka, Miguel, jak mogłeś jej to zrobić? Nic jej nie zrobiłem. To ty.

więcej na następnej stronie